Jakoś dwa miesiące temu dostałem od babci, z okazji urodzin, szczeniaka. Mały, fajny kundel Max, podejrzewałem, urośnie niewiele do bioder. I sobie mieszkał w kojcu, jak wszystko pozamykane to był wypuszczany i sobie ganiał po podwórku, obgryzał kości i robił swoje psie rzeczy.
Dzisiaj o 12 znów sobie gonił przybłąkane koty, nagle mi zniknął z oczu gdzieś za domem. Chodzę, gwiżdże, wołam — amba, zniknął. Wychodzę nawet na ulicę, dalej wołam, nic. Pojeździliśmy po okolicy, pytaliśmy sąsiadów, nikt nic nie widział.
W końcu po półtorej godziny piszę po różnych stronach na fejsie, wrzucając zdjęcie i uderzam do kuzynki, co pracuje w schronisku "co jeszcze można zrobić". No nic, powiedziała, że też poudostępnia i czekać, mając nadzieję. Jakby się u nich pojawił, to da znać.
Mija czternasta, dostaję telefon od owej kuzynki.
Jakieś dzieci zgłosiły, że na przystanku, który od mojego domu dzieli ulica, ktoś zostawił czarny worek.
Worek z psem.
"Kolega, który pojechał to sprawdzić mówi, że jest podobny do Maxa."
Najdłuższe piętnaście minut później jestem w schronisku i patrzę tylko na czarną sierść z czerwoną obrożą.
Miał cztery miesiące, miał bronić domu. Starałem się oduczyć go gryzienia w ramach zabawy i podawać łapę. W tygodniu miał jechać na swoje kolejne szczepienie.
Zdjęcie zrobiłem mu wczoraj.
Wreszcie dostał dość długich łap, by z rozpędu na mnie wskakiwać na fotel, a nie musiałem go podnosić z ziemi, bo nie dawał rady.
Dzisiaj o 12 znów sobie gonił przybłąkane koty, nagle mi zniknął z oczu gdzieś za domem. Chodzę, gwiżdże, wołam — amba, zniknął. Wychodzę nawet na ulicę, dalej wołam, nic. Pojeździliśmy po okolicy, pytaliśmy sąsiadów, nikt nic nie widział.
W końcu po półtorej godziny piszę po różnych stronach na fejsie, wrzucając zdjęcie i uderzam do kuzynki, co pracuje w schronisku "co jeszcze można zrobić". No nic, powiedziała, że też poudostępnia i czekać, mając nadzieję. Jakby się u nich pojawił, to da znać.
Mija czternasta, dostaję telefon od owej kuzynki.
Jakieś dzieci zgłosiły, że na przystanku, który od mojego domu dzieli ulica, ktoś zostawił czarny worek.
Worek z psem.
"Kolega, który pojechał to sprawdzić mówi, że jest podobny do Maxa."
Najdłuższe piętnaście minut później jestem w schronisku i patrzę tylko na czarną sierść z czerwoną obrożą.
Miał cztery miesiące, miał bronić domu. Starałem się oduczyć go gryzienia w ramach zabawy i podawać łapę. W tygodniu miał jechać na swoje kolejne szczepienie.
Zdjęcie zrobiłem mu wczoraj.
Wreszcie dostał dość długich łap, by z rozpędu na mnie wskakiwać na fotel, a nie musiałem go podnosić z ziemi, bo nie dawał rady.